Kłopoty z erekcją a rak prostaty
Na raka prostaty zapada 10 tys. Polaków rocznie. 4 tys. z nich umiera. Większość z tych osób – niezależnie od tego czy udaje się je wyleczyć – ma problemy z erekcją. Czy kłopoty ze wzwodem to nieodłączna część nowotworu prostaty? Niekoniecznie, ale pod warunkiem, że stać nas na wybór nowoczesnych – i drogich – metod leczenia.
Nowotwór rozwijający się w gruczole krokowym starszych mężczyzn to nic niezwykłego. Praktycznie każdy 80-90-letni mężczyzna ma jego początki, zwiastujące rozwój raka prostaty w najbliższych 10-15 latach. Większość mężczyzn tego wieku zazwyczaj nie dożywa, więc nie u każdego nowotwór się rozwija. Zdarza się jednak znacznie wcześniej, bo nie tylko wiek jest czynnikiem ryzyka. Należy do niego także m.in. otyłość.
Mężczyźni z nadwagą chorują częściej
– Amerykańskie Towarzystwo Onkologii Klinicznej ogłosiło, że o ile poprzednie stulecie, czyli XX wiek, było tym wiekiem, w którym gwałtownie wzrastała liczba nowotworów związanych z paleniem tytoniu, o tyle wiek XXI będzie stuleciem, w którym głównymi przyczynami rozwoju nowotworów będą otyłość i zaburzenia przemiany materii – mówi prof. Piotr Wysocki, prezes elekt Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej.
Dlatego leczenie raka gruczołu krokowego zazwyczaj ma charakter radykalny. Najczęściej wybiera się jedną z dwóch podstawowych metod leczenia onkologicznego: chirurgię lub radioterapię. Niekiedy jednak nie da się ich zastosować. Zwłaszcza gdy diagnoza nastąpiła za późno i doszło już do przerzutów. Leczenia nie stosuje się też w przypadkach, gdy guz jest niewielki i jest duże prawdopodobieństwo, że nie będzie przerzutów. Nie może to jednak ograniczyć regularnych badań kontrolnych.
– Tę metodę można zastosować po szczerej rozmowie z pacjentem. Możliwe jest to jednak wyłącznie w przypadku, gdy jest on w podeszłym wieku, ma też inne choroby i mamy wszelkie dane ku temu, że szybko nie nastąpią przerzuty – wylicza prof. Maciej Krzakowski, prezes Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej
Przyjmuje się bowiem średnio, że przerzuty pojawiają się po pięciu latach, czasem znacznie później. Zagrożenie długo więc nie występuje, co u starszych pacjentów jest ważne. Terapia nie osłabi bowiem ich organizmów, które będą bardziej podatne na inne choroby. Nie będzie też innych skutków ubocznych, do których zaliczamy choćby zaburzenia erekcji.
Testosteron a rak prostaty
Istotnym elementem leczenia raka prostaty jest ograniczenie ilości testosteronu. Hormon ten napędza bowiem komórki raka prostaty. Można się go pozbyć poprzez chirurgiczną kastrację, albo za pomocą farmakologii. Metoda chirurgiczna jest stosowana bardzo rzadko, bo nie zgadza się na nią większość mężczyzn, mimo że ma takie same efekty, a jest prostsza i tańsza od chemicznej. Bariera psychiczna przed całkowitym usunięciem jąder jest jednak wciąż bardzo duża.
Obie formy terapii mają ten sam cel – zatrzymują chorobę na wczesnym etapie rozwoju. Mogą jednak okazać się też groźne, bowiem w ich efekcie pojawiają się spore problemy kardiologiczne, bezpośrednio prowadzące do zawału serca i śmierci. Inne powikłania to choćby osteoporoza. Brak testosteronu to oczywiście także brak wzwodu. Kłopoty z erekcją – nawet u starszych mężczyzn – nie są akceptowane, więc często także to jest przyczyną zaniechania leczenia jeśli nie ma przerzutów.
Nowoczesne metody leczenia raka prostaty
Nie zawsze trzeba jednak pozbywać się jąder lub dokonywać chemicznej (farmakologicznej) kastracji. Ostatnio w modzie jest wszczepianie w okolice guza elektrod, które przewodzą prąd o wysokim napięciu. Niszczy on błony rakowe komórek. Jest to jednak zabieg niezwykle kosztowny. Na jego przeprowadzenie trzeba wydać ok. 45 tys. zł. Nie jest oczywiście refundowany. Z kłopotami z erekcją, które są naturalnym skutkiem ubocznym usunięcia testosteronu, ma też walczyć tzw. nanonóż. Nikt jednak nie udowodnił jeszcze, że rzeczywiście problemy ze wzwodem nie występują po jego zastosowaniu.
Dlatego popularna staje się też kosztująca ok. 45 tys. zł brachyterapia. To jednodniowy zabieg, po którym tego samego dnia można opuścić klinikę. Polega na umieszczeniu izotopów promieniotwórczych wewnątrz lub blisko guza nowotworowego. Aplikuje się je najczęściej poprzez wszczepione na stałe implanty. Minimalizuje to ryzyko powikłań, a także ułatwia terapię – emisję promieniowania można bardzo dokładnie określić.